czwartek, 8 stycznia 2015

Strusie jajo

 
Rzadko chodzę do kina na polskie filmy, ponieważ w przeważającej mierze są to komedie w stylu "Pokaż kotku, co masz w środku" a za bardzo szanuję swój mocno limitowany wolny czas oraz pieniądze płacone niani za opiekę nad dziećmi w chwilach gdy ja oddaję się urokom X Muzy, aby jedno lub drugie marnować.
Dla "Bogów" Łukasza Palkowskiego postanowiłam jednak zaryzykować, głównie dlatego, że "Skazany na bluesa" z Tomaszem Kotem w roli Ryśka Riedla to według mnie jeden z najlepszych polskich filmów ever. Wydedukowałam sobie, że skoro Kot już raz sprawdził się w obrazie biograficznym, to i ponownie mnie nie zawiedzie.
Jestem miłośniczką sztuki emocjonalnej. Dzieło musi mnie poruszyć, sprawić, że po jego przeczytaniu/wysłuchaniu/obejrzeniu etc. nie będę w stanie przez długi czas myśleć o niczym innym, że będę powracać do najwartościowszych, moim zdaniem, jego fragmentów, wiele razy, sama i z kimkolwiek, kto zechce słuchać, że zapragnę dowiedzieć się jeszcze więcej o tym, czego poprzez daną sztukę doświadczyłam.
Po obejrzeniu "Bogów" żałuję, że nie jestem kardiochirurgiem. Wybitnym, jak profesor Religa, rzecz jasna.
Film nie tylko wwiercił się w moją świadomość ponad 2 miesiące temu i nie chce z niej zniknąć, nakłonił mnie do przeczytania wielu wywiadów i informacji o jego bohaterze, m.in. książki Jana Osieckiego "Religa. Człowiek z sercem w dłoni". W jakiś magiczny sposób wpłynął nawet na Świętego Mikołaja, który to podrzucił mi pod choinkę płytę z muzyką Bartosza Chajdeckiego, do filmu "Bogowie" oczywiście. Film, płytę, książkę- w kolejności dowolnej polecam!!!

Pablo Picasso powiedział kiedyś: "Nie sztuka znieść jajko, sztuka je wygdakać". Idąc do kina na mocno reklamowany film "Bogowie" byłam pełna obaw, że przyjdzie mi zmierzyć się z jakimś przepiórczym niedorostkiem. Pozostaje mi tymczasem piać z zachwytu, co niniejszym czynię. Jajko okazało się godne strusia.



3 komentarze: