piątek, 10 kwietnia 2015

Bachata, czyli światem rządzi przypadek.

W życiu nie posądzałabym siebie o to, że spodoba mi się zmysłowy ruch w rytm tęsknie zawodzących hiszpańskich pieśni.
Przez swoje ponad 38-letnie życie nie odkryłam w sobie nawet cienia zamiłowania do tańca, już jako nastolatka zawsze wolałam wytarzać się w pogo na rockowym koncercie czy pośpiewać przy ognisku do gitary niż bujać się na dyskotekach i różnorakich potańcówkach. Z czasem mój gust w tej kwestii uległ pewnej modyfikacji (na koncertach raczej skaczę niż poguję, śpiewać nadal uwielbiam, tylko ognisk w mojej grupie wiekowej jakby mniej...), jednak od tańca wciąż trzymałam się z daleka. Od wielu lat chodzę na rozmaite odmiany fitnessu (aerobik, tbc, step, smukłe uda, pośladki i inne części ciała), jednak gdy koleżanki próbowały wyciągnąć mnie na zajęcia zumby, salsy itp., tylko pukałam się w czoło. Zawsze uważałam, że z moim temperamentem i podejściem do kobiecości znacznie lepszym wyborem byłby boks lub jakieś sztuki walki.
Tymczasem...
w klubie fitness, do którego uczęszczam od paru lat zlikwidowano aerobik, na który chodziłam w tym samym czasie, w którym w innej sali ćwiczy moja starsza córka. Był to jedyny termin, w którym zajęcia dla dorosłych i dzieci odbywały się o tej samej porze. Mieszkam w niewielkim miasteczku i kosmicznego wyboru rozrywek tu nie ma. Ubolewałam więc niezmiernie, że zamiast spalać zbędną tkankę tłuszczową, odwożę jedynie dziecko na jogę i pozostaje mi czekać na nie bezproduktywnie, ewentualnie w ramach relaksu wyskoczyć na zakupy do biedry.
Aż tu wczoraj... okazało się, że na miejsce poprzednich, zlikwidowanych zajęć, wystartowała bachata!- czyli romantyczny, uczuciowy taniec, rodem z Dominikany.
Jak się już umie go trochę tańczyć, to wygląda mniej więcej tak:

https://www.youtube.com/watch?v=fop9cUVH8RQ

No cóż mogę powiedzieć? Postanowiłam spróbować i muszę przyznać, że wczorajszy trening całkowicie mnie oczarował. Polecam- to zdecydowanie za mało.
Natychmiast sprawdźcie czy w waszych najbliższych fitness klubach są prowadzone zajęcia bachata solo i biegnijcie na nie ile sił w nogach! Poczucie szczęścia w trakcie jak i długo po tańcu- gwarantowane.

3 komentarze:

  1. Ha tylko skąd tak tańczącego partnera dorwać;))))

    OdpowiedzUsuń
  2. ale fakt taniec niczego sobie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z partnerem faktycznie może być problem, dlatego ja chodzę na bachata solo :-).

    OdpowiedzUsuń