O czym tu przeczytacie? Przede wszystkim o: - książkach, które polecam lub wręcz przeciwnie, - filmach, które coś we mnie zmieniły, - "odskoczniach" sportowych (tenis, squash, basen, fitness), - planowanych i przeżytych podróżach, - muzyce, która mnie inspiruje, - sentencjach łacińskich, aforyzmach, wierszach i niuansach językowych. Mam nadzieję, że będzie ciekawie!
niedziela, 16 sierpnia 2015
WAKACJE! ZNÓW BĘDĄ WAKACJE!
Już za chwileczkę, już za momencik... Zniewalająca swym urokiem Chorwacja, porażające piękno austriackich Alp. Tak sobie myślę, że moje życie składa się z odliczania dni do podróży, tych małych i troszkę większych. Perspektywa zmiany otoczenia, choć na chwilę, napędza mnie do codziennych zmagań z tym, co zwykle nudne i powtarzalne.
Wszystkie moje najciekawsze wspomnienia związane są z wyjazdami.
Póki co- ogarnia mnie coraz większa Reisefieber. Martwię się, co przygotować, kupić, spakować, robię listy, dopisuję, skreślam. Też tak macie?
Ale jak ruszam w drogę- wszystkie nerwy i problemy zostawiam za sobą.
Nie mogę się już tego doczekać.
niedziela, 2 sierpnia 2015
(Nie) chciałabym umrzeć za Ojczyznę.
Za nami 71. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego, od lat budzącego wiele kontrowersji wśród historyków i nie tylko. Czy rozpoczęło się w dobrym momencie? Czy w ogóle miało sens? Czy jego organizatorzy mieli prawo wysyłać na pewną śmierć tysiące ludzi, w tym dzieci i młodzież? Szacuje się, że w ciągu 2 miesięcy zginęło w Warszawie ok.200.000 Polaków. Czy warto było płacić tak wysoką cenę? I za co właściwie?
Jako magister historii (do którego to tytułu rzadko się przyznaję, jako że moja edukacja w tej dziedzinie nauki zakończyła się wraz z otrzymaniem dyplomu uniwersyteckiego wiele lat temu)- miałam okazję uczestniczyć w wielu dyskusjach na temat Powstania. O ile pamiętam, żadna z nich nie doprowadziła do sensownej konkluzji. Bo czy można w ogóle dopatrywać się logiki w poświęceniu życia dla Ojczyzny?
Kiedyś patriotyzm- to było dla mnie wielkie słowo. Pamiętam jakie wrażenie zrobiły na mnie "Kamienie na szaniec" Aleksandra Kamińskiego oraz inne wojenne lektury, po które sięgnęłam zachęcona tą książką. Identyfikowałam się z bohaterami walczącymi z Niemcami, razem z nimi śmiałam się i płakałam, wyobrażałam sobie siebie na ich miejscu, nie mając oczywiście najmniejszych wątpliwości, że w sytuacji zagrożenia suwerenności mojego kraju- podobnie jak oni walczyłabym do ostatniego tchu o wolną Polskę.
Dlaczego teraz już tak nie myślę? Co się zmieniło, poza tym, że jestem oczywiście starsza i pewnie mniej naiwna niż kiedyś? Przyczyn jest zapewne mnóstwo. Przede wszystkim chyba- czuję się odpowiedzialna za moją rodzinę. Kto zająłby się moimi dziećmi, gdybym ja zginęła w walce o jakąś enigmatyczną wolność? Zapewne jestem też mniej odważna niż, powiedzmy, 20 lat temu. Kiedyś bez zastanowienia przemierzałam Europę autostopem, nocowałam na przystanku autobusowym czy nadmorskiej plaży, piłam piwo z chwilę wcześniej poznanym człowiekiem. Teraz za kierownicą spodziewałabym się raczej spotkać mordercę niż przyjazną osobę, która chce mnie podwieźć wyłącznie z dobrego serca, znajomego od piwa obserwowałabym czujnie w obawie, że wsypie mi coś do napoju a noclegu pod gołym niebem w nieznanym miejscu w ogóle sobie nie wyobrażam.
Wydaje mi się jednak, że przede wszystkim nie chciałabym umierać za Ojczyznę dlatego, że nie czuję się z nią zbyt mocno związana. Jestem rozczarowana polską sceną polityczną i myślę, że ci, którzy wydaliby rozkaz walki o nasz kraj- jako pierwsi zwialiby na Seszele. W ślad za nimi uciekłaby zapewne znaczna większość społeczeństwa. Z wyjątkiem nielicznej grupy prawdziwych patriotów, zostaliby tu ludzie niedołężni oraz różnego rodzaju nieudacznicy, z różnych względów nie potrafiący podjąć decyzji o wyjeździe. Czyli frajerzy a nie bohaterzy... Tak, z całą pewnością myślę, że gdybym tylko miała taką możliwość- uciekłabym, ratując w ten sposób siebie i swoją rodzinę, nie bardzo martwiąc się o los opuszczanego przeze mnie kraju. I wcale nie czuję się z tego powodu dumna.
Jako magister historii (do którego to tytułu rzadko się przyznaję, jako że moja edukacja w tej dziedzinie nauki zakończyła się wraz z otrzymaniem dyplomu uniwersyteckiego wiele lat temu)- miałam okazję uczestniczyć w wielu dyskusjach na temat Powstania. O ile pamiętam, żadna z nich nie doprowadziła do sensownej konkluzji. Bo czy można w ogóle dopatrywać się logiki w poświęceniu życia dla Ojczyzny?
Kiedyś patriotyzm- to było dla mnie wielkie słowo. Pamiętam jakie wrażenie zrobiły na mnie "Kamienie na szaniec" Aleksandra Kamińskiego oraz inne wojenne lektury, po które sięgnęłam zachęcona tą książką. Identyfikowałam się z bohaterami walczącymi z Niemcami, razem z nimi śmiałam się i płakałam, wyobrażałam sobie siebie na ich miejscu, nie mając oczywiście najmniejszych wątpliwości, że w sytuacji zagrożenia suwerenności mojego kraju- podobnie jak oni walczyłabym do ostatniego tchu o wolną Polskę.
Dlaczego teraz już tak nie myślę? Co się zmieniło, poza tym, że jestem oczywiście starsza i pewnie mniej naiwna niż kiedyś? Przyczyn jest zapewne mnóstwo. Przede wszystkim chyba- czuję się odpowiedzialna za moją rodzinę. Kto zająłby się moimi dziećmi, gdybym ja zginęła w walce o jakąś enigmatyczną wolność? Zapewne jestem też mniej odważna niż, powiedzmy, 20 lat temu. Kiedyś bez zastanowienia przemierzałam Europę autostopem, nocowałam na przystanku autobusowym czy nadmorskiej plaży, piłam piwo z chwilę wcześniej poznanym człowiekiem. Teraz za kierownicą spodziewałabym się raczej spotkać mordercę niż przyjazną osobę, która chce mnie podwieźć wyłącznie z dobrego serca, znajomego od piwa obserwowałabym czujnie w obawie, że wsypie mi coś do napoju a noclegu pod gołym niebem w nieznanym miejscu w ogóle sobie nie wyobrażam.
Wydaje mi się jednak, że przede wszystkim nie chciałabym umierać za Ojczyznę dlatego, że nie czuję się z nią zbyt mocno związana. Jestem rozczarowana polską sceną polityczną i myślę, że ci, którzy wydaliby rozkaz walki o nasz kraj- jako pierwsi zwialiby na Seszele. W ślad za nimi uciekłaby zapewne znaczna większość społeczeństwa. Z wyjątkiem nielicznej grupy prawdziwych patriotów, zostaliby tu ludzie niedołężni oraz różnego rodzaju nieudacznicy, z różnych względów nie potrafiący podjąć decyzji o wyjeździe. Czyli frajerzy a nie bohaterzy... Tak, z całą pewnością myślę, że gdybym tylko miała taką możliwość- uciekłabym, ratując w ten sposób siebie i swoją rodzinę, nie bardzo martwiąc się o los opuszczanego przeze mnie kraju. I wcale nie czuję się z tego powodu dumna.
Subskrybuj:
Posty (Atom)