poniedziałek, 19 września 2016

A ja jestem, proszę pana, na zakręcie...

...Moje prawo to jest pańskie lewo.
Pan widzi: krzesło, ławkę, stół,
a ja - rozdarte drzewo.

Nie, aż tak źle nie jest, ale wszystko wskazuje na to, że dopada mnie coś na kształt kryzysu wieku średniego. Już tylko przez 3 miesiące będę się cieszyć statusem "statystycznej Polki", która, jak wynika z przeprowadzonych ostatnio badań, ma lat 39 i pół.
Magiczna "czterdziestka"- moment wniosków, refleksji i podsumowań. Zawsze śmiałam się z osób, przejmujących się nadmiernie upływającym czasem, próbujących odmłodzić się na siłę. W nosie mając wszelkie konwenanse przy każdej możliwej okazji przyznawałam się do swojego wieku, o ile tylko byłam w stanie go sobie przypomnieć. Do tego bowiem stopnia się nim nie interesowałam, że często naprawdę zapominałam, ile mam lat.
Nie martwiłam się, nie liczyłam przemijających dni, bo... nigdy wcześniej nie miałam czterdziestki!

"Over the hill", jak mawiają Anglicy, co można interpretować różnie. W ujęciu optymistycznym- najbardziej trafnym wydaje się być tłumaczenie, że dzięki swej życiowej mądrości, wiedzy i doświadczeniu- teraz będę mieć już "z górki". Ta wersja odpowiada mi znacznie bardziej niż druga, skłaniająca się ku wyjaśnieniu, że szczyt już za mną i od teraz może być już tylko gorzej i... krócej.

A może te 40 lat to była tylko przygrywka? Może wszystko, co najlepsze, dopiero przede mną? Charles Flint stworzył IBM gdy miał 61 lat, Sam Walton otworzył Wal-Mart mając 44 lata, a Joseph Campbell założył firmę produkującą znane zupy, gdy miał 52 lata.

Tak więc- nie wszystko jeszcze stracone :-)... I hope so...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz